Dosyć długo zastanawiałam się nad tym jak nazwać nową stronę. Stara nazwa „HerbZone” oznaczająca „strefę ziół” już dawno przestała mi się podobać. Przede wszystkim dlatego, że nie wyglądała jak należy, prowadzona była chaotycznie, a treści z początku jej istnienia były raczej słabe. Minęła prawie dekada odkąd zaczęłam bardzo nieśmiało działać w wirtualnej rzeczywistości i z całą pewnością mogę napisać jedno – wiele się nauczyłam. Jeśli natomiast chodzi o zaistnienie w sieci, to wyszło mi to nieszczególnie. Zabrakło samozaparcia i wiary we własne możliwości, a przede wszystkim odwagi. Na pewno jednak nie był to czas stracony i wiem, że dziś „zaczynam” ze zdwojoną siłą. Nie tylko jako dr farmacji, ale także jako mama i człowiek pełen zapału do edukowania innych w kwestii leku roślinnego.

Dlaczego „Zielona farmacja”?

Wracając jednak do meritum – dlaczego zdecydowałam się nazwać bloga „zielona farmacja”. Przede wszystkim dlatego żeby w dwóch słowach, jak najprościej i najtrafniej określał moją osobę. Myślę, że tak się właśnie stało! Po pierwsze jestem z wykształcenia farmaceutą, a po drugie w szczególności upodobałam sobie lek roślinny. No i uwielbiam kolor zielony! Na moim blogu doświadczysz więc przede wszystkim informacji związanych z ziołolecznictwem i leczeniem naturalnym. Podstawą mojej pracy są oczywiście badania naukowe i opieranie się o EBV czyli Evidence Based Medicine. Absolutnie nie odrzucam jednak tego, co jeszcze nie w pełni zbadane, a praktykowane od pokoleń przez medycynę ludową. Lubię łączyć jedno z drugim i uważam to za najwłaściwsze podejście. Spytacie – co to za farmaceuta, który propaguje zioła i czy w ogóle warto je stosować? Moja odpowiedź brzmi – oczywiście!

Lek roślinny – dlaczego warto poznać go lepiej?

Ludzkość korzysta z leczniczych właściwości roślin od zamierzchłych czasów. Choć ziołolecznictwo pojmowane jest zwykle w kategoriach medycyny alternatywnej (czego nie lubię!), od lat na całym świecie prowadzone są liczne badania. Potwierdzają one słuszność stosowania leku roślinnego w różnych dolegliwościach. Można powiedzieć, że badania te są często naukowym potwierdzeniem tego, co wiedziały nasze babki. Lek roślinny to ważna gałąź farmacji (ta zielona gałąź ;)), a wiele związków izolowanych z roślin stanowiło prekursory w chemicznej syntezie leków. Przykładem może być chociażby kwas salicylowy. Początkowo izolowano go z kory wierzby. Później natomiast dał on początek syntezie kwasu acetylosalicylowego czyli powszechnie znanej na całym świecie aspirynie.

Czy jednak syntetyczne leki są dla nas czymś lepszym niż to, co oferuje natura? Niewątpliwie w czasach kiedy tempo życia jest naprawdę szybkie i wybieramy wszystko co instant łatwiej sięgnąć po tabletkę. Liczy się w końcu szybki efekt. Zachęcam jednak aby korzystać również z tego co oferuje nam apteka Matki Natury. Stosowanie roślin leczniczych bez wątpienia wymaga pewnej wiedzy. Poznawanie jej tajników od podstaw może jednak stanowić fascynującą przygodę, a zarazem początek drogi do lepszego samopoczucia i radzenia sobie w naturalny sposób z wszelkimi dolegliwościami.

Uważam, że im mniej leku syntetycznego, tym lepiej. Oczywiście nie neguje potrzeby jego istnienia, ale w obecnych czasach już wystarczająco mocno nadużywamy wszelakiej maści aptecznych specyfików. Dzieje się tak głównie za sprawą samoleczenia, które często jest „bez ładu i składu” i z uzasadnieniem: „a bo w reklamie mówili, że…”. Także niech w reklamie mówią, co mówić muszą, a Ty Drogi Czytelniku bądź świadomym pacjentem. Lecz się, na tyle, na ile to możliwe – naturalnie. Mam nadzieję, że będziesz odnajdywał na mojej stronie informacje, które Ci w tym pomogą.

Mogą cię zainteresować: